Kopytka i rogi

Od cza­su do cza­su każ­dy z nas czu­je się jak cho­mik. Budzi się w swo­jej klat­ce, wygrze­bu­je z wió­rek, zje coś lub napa­ku­je to do puc i wcho­dzi do kół­ka prze­zna­czo­ne­go do bie­ga­nia. Potem sobie tam bie­ga, a raczej drep­ta: lek­cja — prze­rwa — lek­cja — prze­rwa — lek­cja, szkół­ka. A kolej­ne­go dnia znów do kół­ka… Jak ktoś da się tej ruty­nie zahip­no­ty­zo­wać, to wia­do­mo, że będzie słabo.

Na przy­kład, nie zauwa­ży róż­nych faj­nych dro­bia­zgów dooko­ła. Albo go to nie ruszy.

Jak jeti, któ­re dwa tygo­dnie temu poja­wi­ło się pod szko­łą. Jeśli nie było to jeti, to co?

Koza to czy nie koza

Koza? Chu­da owca? Jed­no­ro­żec, któ­re­mu jakiś spry­ciarz zdą­żył już odpi­ło­wać róg, bo chy­ba widzi­cie to jasne zna­mię na środ­ku łeb­ka? Nie wia­do­mo ani kim był głów­ny boha­ter tej histo­rii, ani skąd się wziął i co pora­biał na Fila­ro­wej. Pew­nie pojadł sobie liści lub tra­wy, pobe­czał i gdzieś czło­wiek pole­ciał. Pata­taj, pata­taj, patataj…

Coś podob­ne­go przy­da­rzy­ło się nam już wcze­śniej. Na dowód kolej­ne zdję­cie ze szkol­ne­go archiwum.

Na traw­ni­ku przy szko­le poja­wi­ła się mała sar­na. Posie­dzia­ła sobie w cie­niu krza­ka, a potem przez kil­ka­na­ście minut bie­ga­ła wzdłuż okien. Tro­chę to wyglą­da­ło tak, jak­by cze­goś chcia­ła od ludzi.

Mała sarna

Zrób­my z niej dużą sar­nę, aby moż­na było się lepiej przyjrzeć.

Zbliżenie na sarnę

Cóż, szko­ła jest na Sar­nim Stoku…

Myśla­łem, że wię­cej zdjęć nie będzie. Ale — jak to się mówi — do trzech razy sztu­ka. W szkol­nym archi­wum zna­la­złem jesz­cze jed­ną fot­kę. Tym razem prze­wod­nik sta­da. Oka­za­łe rogi zakoń­czo­ne uśmiech­nię­tą twa­rzą i gar­ni­tu­rem. Mat­ko, cór­ko… pro­fe­sor Drze­wic­ki! Przy­ła­pa­ny w jakiejś restau­ra­cji, chy­ba z oka­zji Dnia Nauczy­cie­la. Jak wia­do­mo, natu­ra cią­gnie wil­ka do lasu, a nauczy­cie­li do restau­ra­cji, przy­naj­mniej w oko­li­cach świę­ta Komi­sji Edu­ka­cji Narodowej.

Rogaty pan Piotr

Wie­dzia­łem, że pro­fe­sor zna się na hodow­li psz­czół i lubi upra­wiać swój ogró­dek na pagór­ku, ale nie wie­dzia­łem że aż tak moc­no tkwi w eko­sys­te­mie 😉 Może stąd ten lek­ki styl bycia i wra­że­nie, że pan Piotr nie dał się cał­ko­wi­cie wplą­tać w kie­rat codzien­ne­go ludz­kie­go matriksa.

Ten wpis nie zatrzę­sie świa­tem, ale jeśli po jego prze­czy­ta­niu roz­po­go­dzi­ła się cho­ciaż jed­na twarz, to już mały suk­ces. Czy zawsze trze­ba brać wszyst­ko sto pro­cent na serio?  Pozdra­wiam wszyst­kich ✌️

 

 

 

 

Loading

Face­bo­ok Comments