Opowieści „z krypty”, czyli pokój, który był, ale zniknął..
Witajcie. Bohaterem dzisiejszego wpisu nie będzie osoba ani szkolne wydarzenie, lecz pokój. Konkretnie pokój nauczycielski w budynku na ul. Asnyka, który tej jesieni zakończył swój żywot. Niedawno mieliśmy Halloween, więc będę kontynuował ten temat w klimacie łagodnej makabreski.
Na początku podkreślę, że na inny pokój niestety nie pozwalały nam warunki lokalowe. To, że pokój był, już samo w sobie zalicza się do pozytywów. Nauczyciele mogli tam szukać odrobiny odosobnienia i ciszy, zebrać myśli. Nie da się jednak ukryć, że owo pomieszczonko było dość… nietypowe. Wyglądało tak:
Było ciemno i brakowało miejsca na cokolwiek poza stołem. Jeśli chcecie wiedzieć, z czym mi się kojarzy ten widok dwa tygodnie po Halloween, to już piszę: ze słynnym obrazem Rembrandta pt. „Lekcja anatomii doktora Tulpa”…
Tylko światło i kolory na obrazie z nieboszczykiem tak jakby bardziej żywe.
Na usta ciśnie się suchar: „zapraszamy do środka, spoczywaj w pokoju” (z mrugnięciem oka). Tyle, że ciało pedagogiczne osiągało w środku masę spoczynkową, ale niekoniecznie się wyciszało. Czasami w pokoiku dochodziło do ożywionych dyskusji. Zwłaszcza wtedy, gdy spotykała się duża grupa nauczycieli — w porywach chyba ośmiu, ostatni z jedną nogą na korytarzu.
Sepulkralny klimat pomieszczenia udało się ostatecznie złagodzić. Na ścianę trafiły trzy obrazy:
„Przybiłem, zobaczyłem, zwyciężyłem” 😉 (cały czas piszę z sympatią!)
Dwa pierwsze można wieszać na każdym boku. Trzeci obraz powinien wisieć tak, jak to zrobiono. Spoczął koło ekspresu do kawy, ale równie blisko stołu do badań anatomicznych jak wszystko inne — to martwa natura pt. „Niebieski termos”. Inne możliwe tytuły to „Memento mori” i „Uczeń rozmyślający przed tablicą nad zagadką egzystencji”. Zbliżenie:
Kto nie zmieścił się w pokoju, musiał przebywać na korytarzu. Przy okazji mała zagwozdka — na korytarzu znajduje się tajemnicza wnęka, a nad nią ostrzegawczy trójkąt: czyżby stoisko dla nauczyciela na dyżurze? Wnęka jest niska, więc zmuszałaby do garbienia się — obecnie tkwi tam kosz.
Nowy pokój nauczycielski powstaje piętro wyżej w pomieszczeniu, które szkoła pozyskała w tym roku. Niemal „wychuchany”, większy i jaśniejszy od poprzedniego, w ciepłym, waniliowym odcieniu. Na ścianach ma się pojawić fototapeta, więc podejrzewam, że obrazów już nie będzie.
Patrząc na te kolory przychodzi mi do głowy kawa i jej zapach. Do takiego wnętrza doktor Tulp ze swoimi nożyczkami chyba nie zawita… A dawny pokój? Mimo swoich rozmiarów prawdopodobnie będzie wspominany z sympatią… bez syndromu sztokholmskiego 😉
Tyle na dzisiaj — do zobaczenia w kolejnym wpisie.