Kabaret
Przez długą sieć gniazdek, kabli i światłowodów do mojej googlowskiej skrzynki na listy wpadł niedawno skecz ze szkolnego kabaretu. Przedstawienie przygotowali uczniowie klasy 3 etg pod bacznym okrzykiem naszej niezastąpionej bibliotekarki, Pani Doroty. Kabaret wyszedł zawodowo, tylko że prawie nikt tego kabaretu nie zobaczył — prawie, bo na pokazie byli obecni nasi nauczyciele. Dlaczego? Bo to był Dzień Nauczyciela. Kabaret był tylko dla nich, tak jak pani wyskakująca z tortu jest tylko dla solenizanta na urodzinach.
Dzisiaj ta pani wyskoczy z tortu po raz drugi. A ponieważ jeden film powie więcej niż setka słów, od razu przejdźmy do oglądania. Oto pokój nauczycielski w Tuwimie: 😉
Ludzie z 3 etg, jestem Waszym fanem. Kabaret rozweselił też nauczycieli w dniu premiery 😁 Charakteryzacja, gesty, powiedzonka, barwa tych głosów… i wszystko jasne. Już na pierwszy rzut oka można zidentyfikować naszego „Władcę Much” (zachęcam do przeczytania książki o tym tytule, nie dotyczy tematyki szkolnej), chociaż może paść pytanie, kto jest władcą na filmie: pan Profesor czy mucha. Podobnie rozpoznawalny jest Władca Jogurtu i Przyciemnianych Okularów. Dobra, nie będę komentował każdej kolejnej postaci, każda jest „jedyna i trafiona”, dodam tylko, że na mnie szczególne wrażenie zrobiło wejście pani Profesor z matematyki. Ten dziwnie znajomy głos i ten szekspirowski rzut torebką i książką, które niczym niemy wyrzut odsłaniają uczniowskie rafy oraz mielizny algebraiczne…
Krótki filmik, kolorowy. Takie są pokazywane postaci, taka jest pokazująca 3 etg. To przykład — mówiąc górnolotnie — jak życiowy kolor nas uczłowiecza.
Na filmie słychać uczących, którzy komentują budowę I‑phone’a i osobowość kota rasy Maine Coon. Trafione na 100 %. Są też cytaty z lekcji języka polskiego — czy ich autorami są nasi uczniowie?
Kiedy Adam Mickiewicz zawiódł się na kobiecie, wziął się za „Pana Tadeusza” (autor nieznany)
Kiedyś próbowałem zbierać u nauczycieli humor z zeszytów i wypracowań naszych uczniów. Wiele się nie uzbierało i gdzieś te trzy cytaty przepadły 😪, zachował się jeden zdobyty na lekcji angielskiego. Utkwił mi w głowie jak ciupaga górala:
In winter snowmans make children (autor nieznany, pisownia oryginalna!)
„W zimie bałwany robią dzieci”. Ach, ten szyk wyrazów… I tyle na dzisiaj w temacie bałwanków, cytatów i kabaretów.
Chyba się specjalnie nie obrazicie, jeżeli pożegnam czytających słowami pewnego, znanego Wam, nietuzinkowego podróżnika: „No, gamonie, czmychandos was rajcuje? No to let’s pajdiom” 😁😁😁 Obiecuję przy okazji, że w przyszłości poważniejsze wpisy też się pojawią.