Koronawirus, Japonia i latające głowy
Witam wszystkich po długiej przerwie. Dzisiejszym wpisem otwieram nowy sezon zapiskowy na szkolnym blogu. Znalazłoby się sporo dobrych tematów na pierwszy wpis po wielu miesiącach dezaktywacji, ale żaden nie jest w stanie przebić aktualnością tematu epidemii koronawirusa. Mówiąc krótko, dzisiaj będzie o COVIDZIE 19, dorzucę też egzotyczny wątek japoński.
Azjatycki wirus pożerający płuca jak golonkę i zamieniający człowieka we wrak, który na pierwsze piętro już zawsze będzie wjeżdżał windą — Tuwim dobrze zna temat, chyba jesteśmy pierwszą bielską szkołą na pełnej kwarantannie. Od piątego października siedzimy na zdalnym nauczaniu, a trzy panie nauczycielki zachorowały na COVIDA. Trzymam za nie kciuki 🙂 🙂 🙂
Ile to wszystko jeszcze potrwa?
Na Dalekim Wschodzie epidemia już chyba słabnie. Może chodzi też o to, że Chińczycy czy Japończycy walczą z tą chorobą jako społeczeństwa a nie jednostki? My — na Zachodzie — stawiamy na indywidualizm i własne prywatne światy, skupiamy się na własnych opiniach, płucach i zarazkach. Jak ktoś nie chce maseczki, to nie ogląda się na resztę, chyba że dostanie solidny mandat. Ludzie wschodniej półkuli chyba bardziej postrzegają się jako części większej całości. Działanie w grupie mają w genach. Czy nam trochę tego nie brakuje?
Koronawirus wymaga aktywnego przeciwnika. Gdyby jeden człowiek miał się tłuc z koronawirusem, mogłaby to być nasza Pani Dorota, stale podłączona do ładowarki mistrzyni bambusowego kija. Albo wytrenowany przez nią oddział karateków. Na zdjęciu typowe zajęcia w szkolnej bibliotece (kto przechodził tam treningi naszej Bibliotekarki, ten zrozumie). Pani Dorota wykrzesze energię nawet z leżącego kapcia 🙂
W‑S-T-A-W-A‑J i W‑A-L-C‑Z !
A może telefon do naszego emerytowanego nauczyciela języka angielskiego, Pana Ryszarda Stoeckera? Pan Ryszard był związany z klubem trenującym wschodnie sztuki walki (naprawdę).
Autorski cios „Tsunami diamentowej pięści”
Skoro już mowa o sztukach walki i Dalekim Wschodzie, to proponuję obejrzeć poniższy filmik. Zrobiłem go w wolnym czasie, poszło szybko, zajęło mi to jakieś sześć godzin i dziesięć minut. Dokładnie nie wiem, zmęczeni czasu nie liczą. Powstało coś dla przedszkolaków:
Mówiąc krótko: psiku-psiku, i po owsiku.
To się znaczy, fajnie by było.
Niestety, epidemia jeszcze potrwa. Jeśli ktoś chciałby psychicznie odpocząć od tematu wirusa, to proponuję odrobinę rzeczywistości alternatywnej. Na przykład książkę, po którą normalnie by się nie sięgnęło. Coś spoza zwykłych zainteresowań. Osobiście wybrałbym japońskie klimaty. Kraj, w którym wynaleziono haiku, sumo, origami czy druk 3D ma chyba trochę ciekawych rzeczy do zaoferowania.
Jedną taką książkę przeczytałem w początkach podstawówki. Nosiła tytuł „Kwaidan”. Autor zebrał w niej ludowe japońskie bajki dla dzieci, na przykład o pożeraczu trupów albo latających głowach Rokuro-kubi. Latające głowy odłączały się od ciał albo rozciągały szyje jak gumki recepturki, po czym krążyły po okolicy i próbowały podsłuchiwać ludzi lub wysysać im krew. Podobno należały do paskudnych, wścibskich osób. Wujek, który mi podarował książkę zasypiał w przekonaniu, że zrobił dobry uczynek, bo zagonił mnie do czytania. Ja zasypiałem przy włączonej żarówce. Dzisiaj nawet koronawirus nie robi na mnie takiego wrażenia.
Można też czytać w Internecie. Właśnie tam niedawno trafiłem na artykuł, który przypomniał mi o egzotycznym Kraju Kwitnącej Wiśni. Tekst opowiadał o dziwnej patologii, która od niedawna dręczy Japończyków — chodzi tu o spanie na jezdni. Tak, spanie na jezdni. Podobno odnotowano tysiące przypadków, gdy Japończyk położył się spać na środku ruchliwej drogi. Zacytuję portal internetowy:
Co ciekawe, wśród praktykujących tę nietypową formę odpoczynku odnotowano wiele kobiet, a ludzie nierzadko rozbierają się, myśląc, że przyszli do domu i kładą się do łóżka.
Ach, ci potomkowie Kamikaze i samurajów, ludzie żyjący w stałym napięciu nerwowym… Jeśli kogoś interesuje spanie na asfalcie, rzucam link: https://wydarzenia.interia.pl/swiat/news-nietypowe-zjawisko-w-japonii-klada-sie-na-drodze-i-spia-taki,nId,4677227
Chyba już się pożegnam. A jak zdalne nauczanie powróci, odłączę swoją głowę od ciała i polecę zajrzeć do znajomych ze szkoły.
No to nara! Sajonara!