Wariacki sezon jesienno-zimowy. Jesteśmy w środku nawałnicy
Dzisiaj zamieszczam ostatni wpis z serii „szkolne szaleństwa”. W poprzednich odcinkach z tej serii przytaczałem szkolne uwagi i komentowałem inne wariackie numery, do jakich doszło pod naszym dachem. Teraz kontynuacja.
Zacznę ten wpis od krótkiej powtórki z meteorologii. Jak każdy z nas wie, powietrze może mieć niższe lub wyższe ciśnienie — kiedy masy powietrza o zdecydowanie różnym ciśnieniu wchodzą w kontakt, mamy do czynienia z turbulencjami, a nawet katastrofą. Pojawia się burza albo trąba powietrzna, dochodzi do zawirowań, zrywania czapek z głów, unoszenia w powietrze. Do czego zmierzam? No cóż, mam więcej niż wrażenie, że pewnego rodzaju trąba powietrzna hula obecnie po szkołach. Także po naszej. Z jednej strony mamy „front niskiego ciśnienia”, który u niejednego wywołuje ból głowy — mówię o zaliczeniach, sprawdzianach, sprawdzianikach, unikach i zdawaniu (nie zaliczam tutaj zdawania baterii i karmy dla zwierząt w pokoju nauczycielskim, wyrabianie takich zachowań raczej nie boli). Z drugiej strony mamy „front wysokiego ciśnienia”, który już wkrótce zacznie dominować. Mowa oczywiście o atmosferze Świąt i pogodzie ducha. Dopóki wyż nie wygra z niżem, będziemy miotani przez metaforyczny cyklon.
Podobno najlepszym miejscem na kryjówkę podczas cyklonu jest jego centrum, czyli „oko”, gdzie panuje niezmącony spokój. Jak ja bym chciał trafić do takiego środka trąby powietrznej, do samego epicentrum! Wy pewnie też. Niestety już tam jestem i żadnego chilloutu nie znajduję…
Sprawdziany i zaliczenia. W sumie sprawdziany mamy od września, teraz nadchodzą w ostatniej fali znanej jako „Dzień ratunkowy”. Wielu pomogą poprawić ocenę na koniec semestru, czasem wywołają okrzyk nauczyciela: ratunku! Oczywiście dlatego, że testy to miejsce, gdzie można odkryć perełki językowe i nieoczekiwane prawdy naukowe lub historyczne. Część takich znalezisk można chyba przypisać zmęczeniu piszącego. Oto garść przykładów:
Pytanie: kim był Arystoteles? Odpowiedź: Arystoteles był Grekiem. Długo żył.
Pytanie: znane ci biuro podróży? Odpowiedź: Dzika Baba. [A jednak jest takie!]
Pytanie: jak poinformujesz gościa hotelu, że masz dla niego wiadomość (po angielsku)? Odpowiedź: I have massage from you [zamiast: I have a message for you; zamiast wiadomości dla gościa wychciewamy (?) od niego masaż — co za przyjemna pomyłka :)]
Starsza perełka spoza sprawdzianów, warta przytoczenia przy okazji: podczas rozmowy z nauczycielem uczeń stwierdza, że znajdzie surykatkę, która urodzi mu dziecko 🙂 [Ta zgubna sympatia do futrzaków! Surogatki chyba się nie obrażą …]
A oto sprawdzian trzecioklasisty, rysunek na odwrocie kartki — tańczący chłopek oraz koźla główka. Reszta strony pusta — chyba jednak zmęczenie?
Nadchodzące Święta widać nie tylko na sprawdzianach. W klasach zaczynają pojawiać się Mikołajowie i renifery o migoczących nosach. Nie mówię tu o halucynacjach wywołanych przez intensywną naukę, ale faktycznych „żywych obiektach trójwymiarowych”. Bo niby co widać na zdjęciu poniżej, jeśli nie Mikołaja z reniferem? Tylko jeden drobiazg się nie zgadza: Mikołaj jest bez brody, a renifer z brodą.
No, chyba tyle na dzisiaj. Przez najbliższe półtora tygodnia będziemy pod wpływem psychologicznego niżu i wyżu, przejściowych rozpogodzeń, nawałnic i wywołanych przez nie stanów lękowych. Potem się rozpogodzi i będziemy mogli w spokoju spędzić Boże Narodzenie.
Pozdrawiam wszystkich, a zwłaszcza meteoropatów.