Pani Dorota nasyła na szkołę happening czytelniczy
W zeszły wtorek na terenie szkoły buszował happening czytelniczy. Do klas zaglądały tajemnicze postaci w długich, powłóczystych szatach; niektóre z nich trzymały w rękach coś, co wyglądało na kije podróżnych. Czyżby propozycje nowych szkolnych mundurków? Nie tym razem, zresztą szkoła nie wymaga od uczniów posiadania spiczastych uszu, kocich wąsów ani noszenia hełmów. Więc kto to był? No cóż, zdecydowanie były to postaci literackie. Jedna z nich garbiła się w literacki sposób, a jeszcze inna po literacku dźgała kijem powietrze. Cała ekipa cierpiała przy tym na zanik pamięci. Tajemniczy osobnicy wchodzili podczas lekcji do klas i zadawali uczniom trzy pytania. Kim jestem? Z jakiej książki się urwałem? Kto mnie wykreował? A odpowiedzi na te pytania przychodziły z różną szybkością. Ciężko miał podobno kot Behemot z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa — jedna klasa nie czytała jeszcze tej lektury. Mniejsze problemy napotkało towarzystwo, które wypadło spomiędzy kartek „Władcy Pierścienia” — hobbit Frodo, czarownik Gandalf, elf Legolas, krasnolud Gimli i reszta tej literackiej ekipy. Tolkien trzyma się mocno, mimo że akurat ta pozycja lekturą nie jest. Dosyć prędko zidentyfikowano też inne postaci: Wertera z powieści Goethego i pannę młodą z „Wesela”.
Pomysł na happening narodził się oczywiście w naszym BCK, czyli Bibliotecznym Centrum Kulturalnym. Oficjalna nazwa tego miejsca to biblioteka, ale wiemy dobrze, że w praktyce te trzy pomieszczenia pełnią znacznie więcej funkcji. Mamy tam pracownię komputerową z multimediami, salę lekcyjną, dom kultury oraz azyl dla zmęczonych. Ten ostatni w postaci wygodnych zielonych kanap, gdzie łatwo możemy zatrzymać nasze wewnętrzne, rozgorączkowane trybiki. Z drugiej strony trzeba przy okazji wspomnieć, że bywają chwile, gdy kanapy stają się nieużywalne. Dzieje się tak w dniach i godzinach poprzedzających różne szkolne przedstawienia i uroczystości — biblioteka zamienia się wtedy w miejsce prób teatralnych i choreograficznych. Taki plac budowy, gdzie na głowę może spaść jakiś pustak. Pani Dorota trzyma w ręce niewidzialny gwizdek; wokoło panują szurania, świsty, komendy, muzyka i hiperwentylacja; uczniowie tańczą, mrugają, recytują albo przemieszczają się z kąta w kąt z końską głową na karku. Koń ma wytrzeszczone oczy, chyba nie wie jak odnaleźć się w całym tym zawirowaniu… Muszę tutaj jednak wyraźnie zaznaczyć, że trudno sobie wyobrazić Tuwima bez takiej nakręconej biblioteki. Tutaj powstają prawie wszystkie szkolne imprezy i inne wydarzenia, które cementują szkolną społeczność, urozmaicają nasz dzień powszedni i wydobywają z uczniów potencjał. Uważam przy tym, że mamy duet bibliotekarski, który doskonale się uzupełnia. Pani Dorota gwarantuje nieskrępowany dynamizm, a Pani Agnieszka spokój i wyciszenie. Jang i jing w czystej postaci.
Happening zakończył się tak samo jak się zaczął, czyli na wesoło. Grupka postaci literackich postanowiła rozładować ładunek pozytywnej energii, jaki zgromadziła podczas zabawy. Włączyła w bibliotece muzykę, zaczęła tańczyć i śpiewać. Towarzystwo wpadło w najprawdziwszy trans. Pojawiła się pantomima z kijami, a krasnolud wylądował nawet z gitarą na podłodze. Zresztą sami zobaczcie film i zdjęcia. Pozdrawiam wszystkich!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.